TREKKING WOKÓŁ ANNAPURNY – OPIS TRASY DZEŃ PO DNIU

Wybierasz się do Nepalu, a w głowie siedzi Ci legendarny trekking wokół Annapurny? Chcesz lepiej poznać szlak? Ten szczegółowy opis trasy ułatwi Ci przygotowanie do wyprawy. Recenzje noclegów i ich ceny, mnóstwo praktycznych porad na każdy dzień trekkingu od wędrującej już trochę po Himalajach bez przewodnika kobiety. Serdecznie zapraszam!

WAŻNE: 9 marca 2023 r. Rada Turystyki Nepalu (Nepal Tourism Board) ogłosiła, że ​​obcokrajowcy, zarówno samotnie, jak i w grupie, nie będą już mogli wyruszyć na trekking w Nepalu bez przewodnika. Od 1 kwietnia wszystkim wędrowcom musi według nowego przepisu towarzyszyć licencjonowany przewodnik. Przeczytaj więcej: TREKKING W NEPALU BEZ PRZEWODNIKA – NOWY ZAKAZ W PRAKTYCE

DAY 1. Kathmandu > Besisahar (176 km) > Ngadi 930 m (10 km)

Z Katmandu najlepiej jest wyruszyć wcześnie rano, by jeszcze tego samego dnia w Besisahar móc złapać lokalny autobus do Bhulbhule lub Ngadi. W Besisahar znajduje się pierwszy punkt kontrolny, w którym należy pokazać pozwolenia.

Praktyczna wskazówka

Nie opłaca się pokonywać 12-kilometrowego odcinka na trasie Besisahar – Ngadi pieszo. Trasa prowadzi wzdłuż ruchliwej drogi. Mijające jeepy wzniecają tumany kurzu, a widoki są dużo lepsze w wyższych partiach treku. Tam też lepiej jest spożytkować więcej czasu i siły. Ja jednak początkowo podeszłam do sprawy bardzo ambicjonalnie. Chciałam trasę tę pokonać pieszo. Moje ambicje jednak powoli słabły, gdy przy wzrastającym zmęczeniu wywołanym wcześniejszą 6-godzinną jazdą mikrobusem z Katmandu, idąc w upalnym słońcu wzdłuż zakurzonej drogi, mijały mnie kolejne autobusy. Dlatego też, gdy sympatyczny Nepalczyk zatrzymał się, pytając się, czy może mnie podwieźć, nie zawahałam się ani chwili, by wsiąść do jego jeepa.

Autobus z Besisahar do Ngadi
Autobus z Besisahar do Ngadi
Widoki podczas pierwszego dnia treku wokół Annapurny.
Widoki w drodze do Ngadi podczas pierwszego dnia treku wokół Annapurny.

Miejsce na nocleg w Ngadi

Nie da się nie zauważyć pomalowanego w jaskrawym odcieniu zieleni Riverside Guesthouse, który jest pięknie położony w pobliżu rzeki niecałe 2 km przed „centrum” Ngadi.

Jeśli jednak autobus zawiezie was do samego Ngadi, nie ma sensu zawracać i lepiej zatrzymać się w wiosce. Będzie pewnie mniej urokliwe, ale może nawet trochę taniej. Pokój w Riverside Guesthouse był bardzo czysty, a zamówiona na kolację zupa przepyszna. Łazienka z prysznicem była na zewnątrz. Są również jednakże opcje z własną łazienką. Koszt noclegu 200 NPR (mniej niż 2 USD/7 PLN). Zdecydowałam się na ten hotel przypadkowo. Należy on do przyjaciół Nepalczyka, który nie żądając żadnej opłaty, podwiózł mnie do Ngadi. Wydawało mi się naturalne, by za jego miły gest w ten sposób się odwdzięczyć. 

Riverside Guesthouse w Ngadi.
Riverside Guesthouse w Ngadi.
Zielony pokój na pierwszą noc treku.
Zielony pokój na moją pierwszą noc treku.

DZIEŃ 2. Ngadi > Ghermu 1140 m (12 km)

Pierwsza część dnia – podejście do Bahundanda (1310 m) – jest dość wymagająca.  Przynajmniej dla mnie taka była😛. Na tej wysokości jest nadal gorąco, a ciężar plecaka dokucza podwójnie. Organizm nie jest jeszcze przystosowany do trudów wędrówki. Wszystkie ciepłe ubrania, jak i łakocie przeznaczone na krytyczne momenty treku, sprawiają że plecak jest naprawdę ciężki. Na szczęście widoki są o wiele bardziej satysfakcjonujące niż dnia poprzedniego. Soczysta zieleń tarasowych pól ryżowych i urokliwe wioski stanowią wystarczające wynagrodzenie wszystkich trudów wędrówki.

Spektakularne tarasy ryżowe w drodze do Ghermu.
Spektakularne tarasy ryżowe w drodze do Ghermu.

Praktyczna wskazówka

Jeśli nie masz portera i sam dźwigasz swój trekkingowy dobytek na plecach, spakuj się tak, by plecak zawierał jedynie niezbędne rzeczy. Skarpetki można zawsze wyprać, a czytnik książek elektronicznych doceni w himalajskich warunkach każdy amator papierowych książek. A jeśli tak nie zrobisz, już podczas podejścia pod Bahundanda będziesz gorzko tego żałował.

By poznać sprawdzone na własnej skórze porady dotyczące pakowania na trekking wokół Annapurny, a także dokładną listę niezbędnych rzeczy do zabrania przeczytaj wpis na blogu „Co zabrać na trekking w Nepalu?” [JUŻ NIEDŁUGO]

Miejsce na nocleg w Ghermu

Ghermu jest spokojniejszym miejscem na nocleg niż położone przy ruchliwej drodze Syange, a Rainbow Hotel to ostatni hotel przed zejściem do Syange. Ładne widoki z okien to jego niewątpliwa zaleta. Z jednej strony widać potężny wodospad, a z drugiej zielone pola ryżu. Warunki były całkiem dobre, choć zamówiona na kolację zupa bardzo wodnista. Koszt noclegu to 200 NPR (~ 2 USD/7 PLN). Przyznam jednak, iż przechodząc przez Ghermu, Crystal Guest House zrobił na mnie, przynajmniej z zewnątrz, lepsze wrażenie. Hotel ten jest położony na początku wioski, więc od razu warto sprawdzić, czy odpowiada on Waszym gustom, bo może zabraknąć sił, by do niego wrócić. Przynajmniej tak się stało w moim przypadku…🙂

Pokój w Rainbow Hotel, Ghermu.
Pokój w Rainbow Hotel, Ghermu.
Fantastyczne okolice Ghermu.
Fantastyczne okolice Ghermu.

DZIEŃ 3. Ghermu > Tal 1700 m (14 km)

Jagat, mniej więcej 2 godziny drogi od Ghermu, to bardzo fajne miejsce na posiłek lub, a jeśli starczy wam sił dojść tu dnia poprzedniego, nawet na nocleg. Przykre jest to, że większość turystów korzystających z jeepów podczas trekkingu wokół Annapurny, nie zatrzymuje się w tej uroczej wiosce. Niemniej jednak również położenie Tal jest przepiękne. Kolorowo pomalowane domy spełniające funkcje bardzo wygodnych, oczywiście jak na standard himalajski, hoteli, mieszczą się w otoczeniu spektakularnych klifów nad samym brzegiem Marsyangdi. Jest w czym wybierać, bo jest ich ponad 20. 

Był to dość wymagający dzień, zwłaszcza końcowa wspinaczka między Chamje do Tal. Ale są też dobre wieści – plecy najwyraźniej przyzwyczaiły się do ciężaru, bo plecak już mniej ciąży.

Praktyczna wskazówka

Oznakowanie trasy trekkingu wokół Annapurny łatwo jest zapamiętać, gdyż jego barwy są tak jak polska flaga biało-czerwone. Tak właśnie oficjalnie wyznaczona nowa trasa na odcinku Syange-Chamje, stworzona w celu uniknięcia trekkingu wzdłuż wybudowanej drogi, prowadzi po  górskich ścieżkach. Ten nowy szlak jest jednak o wiele bardziej wymagający. Wiedzie po stromych zboczach drogi, na które trzeba się wspiąć tylko po to, żeby z nich za chwilę zejść, gdyż szlak łączy się co jakiś czas z główną drogą.

Idąc do Jagat, zdecydowałam się na nowy szlak. By oszczędzić na końcowe podejście do Tal resztki moich nadszarpniętych już sił, między Jagat a Chamje maszerowałam wzdłuż drogi. Widoki są bardzo podobne, a ruch na drodze, przynajmniej w moim wypadku, był niewielki. Z Chamje warto jednak wybrać oficjalny szlak, gdyż jest o wiele bardziej spektakularny i krótszy niż wybudowana dla jeepów droga.

Tal położony jest nad piękną rzeką Marsyangdi.
Tal położony jest nad piękną rzeką Marsyangdi.

Miejsce na nocleg w Tal

Tashi Delek Guesthouse oferuje chyba najwyższy standard ze wszystkich hoteli odwiedzanych podczas mojego trekkingu wokół Annapurny. Bardzo duży i  zarazem czysty pokój z własną łazienką z gorącym prysznicem kosztował mnie 200 NPR (~ 2 USD/ 7 USD). W ramach ciekawostki dodam, iż „tashi delek” oznacza w języku tybetańskim rodzaj serdecznego pozdrowienia, podobnego do nepalskiego „namaste”. 

W drodze do Tal zatrzymując się w Jagat na herbatę, bardzo dobre wrażenie zrobił na mnie pięknie położony Hotel New Mountain River View and Restaurant. Słoneczny taras i bardzo uprzejmy właściciel to dobre powody, by zatrzymać się tam na dłużej, jeśli planujecie nocleg w Jagat.

Kolorowy teahouse w Tal, jeden z wielu.
Kolorowy teahouse w Tal, jeden z wielu.
Duży i bardzo komfortowy pokój w Tal.
Duży i bardzo komfortowy pokój w Tal.

DZIEŃ 4. Tal > Chame 2670 m (21 km!)

Trekking z Tal do Chame to ponad 1000 metrów przewyższenia i 21 km drogi. Pierwsza część trasy do Dharapani, gdzie ulokowany jest punkt kontrolny ACAP (następny znajduje się w Koto),  jest całkiem przyjemna, ale późniejsze ostre podejście do Timang porządnie może „dać w kość”. Obfite opady deszczu, ciemne chmury, brak jakichkolwiek widoków podczas długich godzin  marszu spowodowały, iż był to dla mnie najmniej przyjemny dzień trekkingu.

Timang - trekking wokół Annapurny.
Gdzieś pomiędzy Timang i Chame. Niebo rozjasniło się na krótką chwilę.

Praktyczna wskazówka

Trasa do Chame jest naprawdę długa. Przejście odcinka Danque – Timang zajęło mi 2 godziny, podczas gdy według przewodnika Lonely Planet jest to tylko 1 godzina drogi. Przejście 3 kilometrów z Thanchowk do Koto również okazało się dla mnie dłuższe (1 godzina) niż sugestia Lonely Planet (35 minut). Nie wiem, czy to ja jestem tylko tak powolna, ale miejcie to przy planowaniu lepiej na uwadze. Przenocowanie w Timang będzie na pewno dla niektórych lepszym pomysłem. Przynajmniej ja z tej opcji następnym razem skorzystam. Zwłaszcza że Chame, pomimo że jest dużą wioską, jakoś do gustu mi nie przypadło.

Miejsce na nocleg w Chame

Koszt noclegu w Monalisa Guesthouse to również 200 NPR ~ 2 USD/7 PLN. Przepyszne duże momo i biegająca mi pod nogami mysz w jadalni. Zdecydujcie więc, czy wam to odpowiada sami.

DZIEŃ 5. Chame > Upper Pisang 3300 m (14 km)

Pomimo że szlak z Chame do Dhikur Pokhari prowadzi przez cały czas wzdłuż drogi dla jeepów, jest to bardzo przyjemny odcinek trasy. Widoki na Manaslu (8163 m) i Annapurnę II (7937 m) są powalające! Z Dhikur Pokhari można kontynuować marsz główną drogą aż do Lower Pisang, ja jednak polecam nową i o wiele bardziej interesującą trasę do Upper Pisang.

Droga z Chame do Dhikur Pokhari jest przepiękna!
Droga z Chame do Dhikur Pokhari jest przepiękna!
Droga dla jeepów - trekking wokół Annapurny.
Cieszyłam się, że nie jadę tędy jeepem.

Praktyczna wskazówka

Po mniej więcej 2 godzinach drogi od opuszczenia Chame, zatrzymać się warto na prawdziwą kawę lub sok jabłkowy w Bhratang. Znajduje się tam nie tylko niedawno wybudowana, największa w Nepalu farma jabłek „Agro Manang”, ale również luksusowy hotel „Farmhouse” z ogrzewanymi pokojami z  własnymi łazienkami, jadalnią z prawdziwym kominkiem, sauną, jak również tańszym dormitorium.

Dhikur Pokhari natomiast to również bardzo fajne miejsce na lunch albo nawet nocleg. W tej bajkowej scenerii na jednym ze słonecznych tarasów, w którymś z kolorowo pomalowanych hoteli polecam zatrzymać się choćby na herbatę.

Agro Manang
Farmhouse Hotel robi wrażenie!
Dhikur Pokhari
Ale ja i tak bardziej lubię kolorowe domki w Dhikur Pokhari.

Miejsce na nocleg w Upper Pisang

Szczerze polecam nowo otwarty i czyściutki Mandala Hotel & Restaurant w Upper Pisang. Pokoje urządzone są w drewnie, a pod świetnie działającym gorącym prysznicem jest nawet haczyk na ręcznik, który, pomimo swej prostoty, jest wynalazkiem niezbyt rozpowszechnionym w Himalajach. Przemiła właścicielka wita wszystkich gości darmowym kubkiem gorącej herbaty. Wydawać się mogą to mało znaczące detale, ale podczas trekkingu wokół Annapurny naprawdę niedużo potrzeba do szczęścia. Twoje życie jest nieskomplikowane, więc zaczynasz doceniać małe rzeczy.

Był to również pierwszy nocleg, który nic mnie nie kosztował! W zależności od sezonu lub od obłożenia, w niektórych himalajskich hotelach, po zamówieniu 2 posiłków, pokój staje się automatycznie darmowy.

Przytulny pokój w Mandala Hotel w Upper Pisang.
Przytulny pokój w Mandala Hotel w Upper Pisang.
Typowa toaleta na trekkingu wokół Annapurny.
Z prywatną toaletą - luksusowo!

DZIEŃ 6. Upper Pisang > Ngawal 3660 m (11 km)

Istnieją dwie drogi z Upper Pisang w kierunku Manang. Łatwiejsza i krótsza trasa prowadzi wzdłuż wybudowanej na dole drogi. Trudniejszy, lecz bardziej interesujący szlak (tzw. górna droga) wiedzie przez piękny sosnowy las i dwie autentyczne wioski – Ghyaru i Ngawal.

Upper Pisang
Podczas nocy spadło dużo śniegu. Zaśnieżony Upper Pisang został w oddali.
Śnieg - Annapurna Circuit
Widzicie ścieżkę? Dlatego właśnie na trekking wokół Annapurny potrzebne są porządne buty.

Polecam oczywiście tę drugą opcję, gdyż widoki na Annapurnę II (7937 m)  i III (7555 m) są oszałamiające! Miejcie jednak na uwadze fakt, iż podejście do Ghyaru jest wymagające, więc warto wyruszyć wcześnie rano, by mieć jak najwięcej czasu.

Krótka przerwa przed podejściem do Ghyaru.
Krótka przerwa przed podejściem do Ghyaru.
Ghyaru
Warto było się namęczyć? Oczywiście, że tak! Ghyaru.

Praktyczna wskazówka

Większość osób decyduje się na przejście z Upper Pisang do Manang w jeden dzień. W przypadku wyboru górnej drogi jest to  jednak dość długi dzień marszu (21 km). Ze względu na duże zmęczenie i pogarszającą się pogodę zdecydowałam się przenocować w przepięknej wiosce Ngawal. Jest ona świetnym miejscem na nocleg, gdyż jej położenie – 100 metrów wyżej niż Manang – pomóc może w szybszej aklimatyzacji.

Ngawal
Ngawal jest jedną z piękniejszych wiosek na trasie wokół Annapurny.
Zachód słońca i Himalaje.
Zachód słońca i Himalaje. <3

Miejsce na nocleg w Ngawal

Hotel Peaceful w Ngawal jest naprawdę godny polecenia! Do jego zalet należą: wygodne łóżko charakteryzujące się grubym materacem, tybetańskie potrawy w menu, ładnie urządzony i darmowy (przy zamawianych posiłkach) pokój, jak również dekoracja w formie prawdziwej głowy jaka, zawieszona nad wejściem do hotelu. Zdaję sobie sprawę, że ta ostatnia pozycja jest nieco kontrowersyjna, ale w Nepalu i Tybecie czci się jaki, ponieważ według starożytnej religii pochodzą z nieba. Taka głowa jaka ma ponoć przynieść szczęście.

Całkiem niezła okolica- Peaceful Hotel w Ngawal.
Podoba mi się tu- Peaceful Hotel w Ngawal.
Jak widzicie, na trasie wokół Annapurny może zdarzyć się trochę śniegu.
Jak widzicie, na trasie wokół Annapurny może zdarzyć się trochę śniegu.
Pokój w Ngawal.
Pokój w Ngawal. Kapa jak u babci i bosko wygodny materac.
Tybetańskie momo
Tybetańskie momo różnią się bardzo od tych nepalskich, ale też są bardzo pyszne.

DZIEŃ 7. Ngawal > Braka 3440 m (8 km)

Droga z Ngawal do Manang to niecałe 10 kilometrów, więc jej przejście nie powinno stanowić większej trudności. Postanowiłam się jednak na nocleg zatrzymać w Braka, wiosce położonej 2 kilometry wcześniej. Podobnie jak wcześniej, również z Ngawal do Manang prowadzą dwie oficjalne drogi. Magiczny szlak przez Julu oferuje dużo piękniejsze widoki.

Julu - trekking wokół Annapurny.
Fajnie, że wybrałam dłuższą trasę. Szlak jest naprawdę piękny. Wioska Julu.

Praktyczna wskazówka

Jeśli w ramach wycieczki aklimatyzacyjnej chcecie podejść do Ice Lake, to otoczona niesamowitymi formacjami skalnymi Braka będzie wygodniejszym rozwiązaniem na nocleg niż Manang, stanowiąc punkt początkowy jego głównego szlaku. Drugim powodem do zatrzymania się w Braka na dłużej, jest to, że w tej jednej z najbardziej malowniczych wiosek w rejonie Annapurny, znajduje się 500-letnia gompa. Gompa to z tybetańskiego nazwa buddyjskiej świątyni, będącej jednocześnie miejscem studiów, medytacji i ceremonii.

Braka, Manang
Wioska Braka, Manang.
Formacje skalne otaczające wioskę Braka są wyjątkowe.

Miejsce na nocleg w Braka

Nie bez powodu New Yak Hotel cieszy się dużą popularnością. Pokoje urządzone są pięknie, kafelkowa łazienka z nowoczesną toaletą robi wrażenie, a gorący prysznic działa cudownie. Specjalnością kuchni są ogromne burgery, a zupka pomidorowa smakuje prawie jak u babci.

Yak Hotel w Braka na trasie wokół Annapurny.
Hmmm, to naprawdę super toaleta! Zupełnie jak w New Yorku, a przecież to New Yak.
Pomidorówka w Himalajach.
Ale co tam toaleta, pyszna pomidorówka z takim widokiem - to jest to!

DZIEŃ 8. Braka > Ice Lake 4620 m > Braka (12 km)

W ramach aklimatyzacji przed podejściem do przełęczy Thorong La wiele osób decyduje się na trekking do jeziora Tilicho. Jest to bardzo wymagająca trasa, na której pokonanie potrzeba kilku dni. Jednodniowa wycieczka do Ice Lake jest alternatywną opcją. W czasie mojego trekkingu z powodu obfitych opadów śniegu szlak do jeziora Tilicho był zamknięty, więc decyzja, na którą wycieczkę aklimatyzacyjną się wybrać, była prosta. 

Strome ponad 1000-metrowe podejście, duża wysokość, na której ciężko jest już oddychać, ogromna ilość świeżego śniegu, uniemożliwiająca odnalezienie właściwego szlaku, sprawiły, iż był to dla mnie najtrudniejszy dzień trekkingu do tej pory. Było jednak warto! Widoki na Annapurnę II (7937 m), III (7555 m) i IV (7525 m) były wspaniałe! I co chyba najważniejsze, uważam, że właśnie dzięki tej wyprawie mój organizm zaaklimatyzował się tak dobrze.

Praktyczna wskazówka

Mniej więcej w połowie drogi, na wysokości 4260 m, napotkacie typowy himalajski „teahouse”, czyli małą knajpkę, w której serwowana jest gorąca herbata i proste posiłki. Niemniej jednak nie należy wyruszać w trasę bez własnego prowiantu i wody, gdyż knajpka podobno nie zawsze jest otwarta.

Teahouse na szlaku do Ice Lake. Czas na przerwę!

Druga noc w Braka

Mój ambitny plan początkowo zakładał nocleg w Manang. Aczkolwiek po wyczerpującej wspinaczce do Ice Lake najwygodniejszym rozwiązaniem był powrót do bliżej usytuowanej Braki. Gorący prysznic, zasłużona kolacja i wygodne łóżko wydawały mi się o wiele lepszym pomysłem niż 2-kilometrowy marsz do Manang z ciężkim plecakiem na plecach.

Pokój w New Yak Hotel, Braka, Annapurna Circuit.
Dlaczego miałabym się stąd dziś wynosić? New Yak Hotel, Braka.

DZIEŃ 9. Braka > Yak Kharka 4050 m (12 km)

Wysiłek poprzedniego dnia sprawił, iż dzień ten miał być dniem „odpoczynkowym”. Marzył mi się całodzienny relaks w Manang. Porządna kawa, dobre jedzenie i zakupy. To jest to! Zdałam sobie sprawę, że kupno pary porządniejszych okularów przeciwsłonecznych przed wyruszeniem w kierunku Thorong La Pass jest koniecznością. Brak dobrych okularów okazał się niemałym problemem podczas treku do Ice Lake dnia poprzedniego. Ogromna ilość śniegu, silne słońce i duża wysokość to warunki wymagające dobrej ochrony oczu. Więcej o ryzyku ślepoty śnieżnej podczas trekkingu wokół Annapurny przeczytaj w „5 NIEBEZPIECZEŃSTW PODCZAS TREKKINGU W NEPALU I JAK IM ZAPOBIEC”.

Manang, niestety, nie sprostał moim oczekiwaniom. Miałam nadzieję, że to taki odpowiednik Namche Bazaar pełen knajpek, kafejek i sklepików, tylko że nie na trasie do bazy pod Everestem, lecz w rejonie Annapurny. Jednak tak nie było. Po pierwszej kawie po 10 dniach i nepalskich pierożkach momo (nie pierwszych) postanowiłam ruszyć w dalszą drogę. Pogoda była piękna, siły dopisywały, nie było co marnować cennego czasu. Trasa do Yak Kharki jest dosyć długa. Pokonywana wysokość jest jednak stosunkowo niewielka, więc jest to całkiem miły „spacer”. Zwłaszcza w porównaniu do wyczerpującej wspinaczki dnia poprzedniego.

Praktyczna wskazówka

Bardzo fajnym miejscem na lunch albo nawet na nocleg, jeśli szukacie spokojniejszej atmosfery niż turystyczny Manang lub zaczniecie odczuwać skutki choroby wysokogórskiej, jest Gunsung położony 100 metrów niżej niż Yak Kharka. Widoki na masyw Annapurny są cudowne. To naprawdę wspaniałe miejsce na odpoczynek.

Stupa w Manang, trekking wokół Annapurny.
Pomimo iż Manang mnie nie zachwycił, stupa w samym sercu wioski jest naprawdę piękna.
Relaks w Gunsung.
Relaks w Gunsung przy soku z rokitnika. Nie wiem, dlaczego oregano było do kupienia w Gunsung, ale... skusiłam się! Idealny prezent z Himalajów dla mojego włoskiego towarzysza życia = prywatnego kucharza. 🙂

Miejsce na nocleg w Yak Kharka

Dream Home Hotel w Yak Kharka jest bardzo dobrą opcją noclegową. Czysty, ładnie urządzony pokój z własną toaletą, pyszne jedzenie, porządnie ogrzewana jadalnia, miły właściciel, to naprawdę wszystko, czego na wysokości ponad 4000 metrów potrzeba! Oczywiście, nie spodziewajcie się luksusów.

Dream Hotel w Yak Kharka
Mój Dream Home - Yak Kharka, 4050 m.
Pokój w Dream Hotel, Yak Kharka.
Z widokiem za milion dolarów. <3

DZIEŃ 10. Yak Kharka > Thorong High Camp 4850 m (8 km)

Jeśli tak jak ja dobrze zniesiecie wysokość, a pogoda wam dopisze, to trasa z Yak Kharki do Thorong Phedi może być bardzo przyjemna. Jednakże bez odpowiedniej aklimatyzacji radość z treku będzie naprawdę niemożliwa. Na odcinku między Yak Kharka i Manang spotkałam wiele osób które zawracały na dół, gdyż ze względu na dużą wysokość czuły się źle. 

W drodze do Thorong Phedi.
W moim żywiole <3 W drodze do Thorong Phedi. Uwielbiam trekking powyżej 4000m!

Nigdzie się nie spiesząc, droga do Thorong Phedi zajęła mi 4 godziny. Większość osób decyduje się na nocleg w właśnie w Thorong Phedi (4525m), gdyż 800-metrowe jednodniowe podejście z Yak Kharka do Thorong High Camp nie jest zalecane ze względu na ryzyko choroby wysokościowej. Na tej wysokości nie zaleca się spać wyżej niż 400 metrów w porównaniu do nocy poprzedniej. A w dodatku nocleg na prawie 5000 metrach może nie należeć, z powodu zimna i  problemów z oddychaniem, wywołanych rozrzedzonym powietrzem, do przyjemnych. Nie polecam więc nikomu, kto nie spał nigdy na takiej wysokości, tego rozwiązania. 

Ja jednak nie miałam żadnych objawów choroby wysokogórskiej i dwa dni wcześniej w ramach aklimatyzacji, byłam na Ice Lake (4600m). A co najważniejsze, znałam lepiej swój organizm dzięki zeszłorocznemu trekkingowi do bazy pod Everestem. To wszystko sprawiło, że zdecydowałam się na nocleg w High Camp. Fakt, że rok temu w Gorak Shep (5164m), spałam „jak dziecko”, pomógł mi w decyzji, aby złamać złotą regułę prawidłowej aklimatyzacji. 

Trasa pomiędzy Thorung Phedi i Thorung High Camp, której pokonanie zajęło mi półtorej godziny, jest stroma i przez to wymagająca. Jej wcześniejsze przejście i nocleg w High Camp ułatwia wspinaczkę do przełęczy Thorong La dnia następnego. 

Więcej o ryzyku choroby wysokogórskiej w Himalajach w „5 niebezpieczeństw podczas trekkingu w Nepalu i jak im zapobiec.

W Thorong Phedi niebo było błękitne.
Thorong Base Camp w śniegu
Gdy dotarłam jednak do Thorong. Base Camp, pogoda bardzo się pogorszyła, zaczął padać śnieg.

Miejsce na nocleg w Thorong Base Camp

Na tej wysokości „robi się” naprawdę ciekawie. Jeśli wasz organizm się dobrze jeszcze nie zaaklimatyzował, noc może należeć do mało przyjemnych. A dodatku w pokoju, gdzie próbujecie jakimś cudem zasnąć, zamarza wam w plastikowej butelce woda. Jest naprawdę zimno. Dobry śpiwór to konieczność. Na zakończenie dodam, że toaleta, a raczej mało przyjemny wychodek, znajduje się na zewnątrz budynku, a na dworze jest minusowa temperatura i śnieży. Taki jest Thorung Base Camp. Jesteście gotowi? 🙂 Cena za tę niewątpliwą przyjemność (za pokój) jest niewygórowana, to jedyne 350 NPR (~3 USD/11 PLN). 

Widok z okna w Thorong Base Camp
Widok z okna w Thorong Base Camp świetnie obrazuje dzisiejszy nastrój.

DZIEŃ 11. Thorong High Camp > przełęcz Thorong La 5416 m > Muktinath 3760 m (12 km)

Jest to najbardziej wyczekiwany dzień trekkingu wokół Annapurny. Dziś wszystko miało się okazać! Moje największe obawy wiązały się z pogodą. Wczoraj po dotarciu do High Camp zaczął padać śnieg. Opady śniegu powodują często, że szlak przez przełęcz jest zamknięty, gdyż staje się zbyt niebezpieczny. Oczekiwanie na ponowne otwarcie szlaku i kolejne noce spędzone w zimnym High Camp nie były najciekawszą perspektywą. Wyruszenie rano w drogę okazało się, na szczęście, możliwe! Dojście do przełęczy zajęło mi 4 godziny, ale ja szybko nie chodzę. Ogromna ilość świeżego śniegu sprawiła, że nie było łatwo. 

Było jednakże dużo lżej niż rok temu na przełęczy Kongma La w rejonie Everestu. Zarówno w drodze do Thorong La, na wysokości trochę ponad 5000 metrów, jak i na samej przełęczy, znajduje się mały „teahouse”, gdzie można napić się gorącej herbaty i kupić czekoladowego batonika. Jest to chyba możliwe tylko w Himalajach!

Sunrise Annapurna Circuit
Promienie wschodzącego słońca w Himalajach. Już jestem w drodze.
Thorong La Pass teahouse
Słynny Thorong Pass teahouse na wysokości 5416m!

Nie ma co ukrywać, ponad 1500-metrowe zejście do Muktinath jest długie – zajęło mi 5 godzin. Zwłaszcza dla kolan jest bardzo męczące. Maszerowanie w głębokim śniegu nie należało do najłatwiejszych, więc postanowiłam się nigdzie nie śpieszyć. Pogoda była przepiękna, niebo bezchmurne, a przez to widoki na Dhaulagiri, Nilgiri i przypominający Tybet pustynny region Mustangu cudowne.

Praktyczna wskazówka

Wiele osób decyduje się na wyjście do High Camp jeszcze przed świtem, nawet o 4 rano. Niezaprzeczalną prawdą jest to, że będąc w górach, wyruszać jest najlepiej o świcie. A w dodatku często po południu w okolicach przełęczy zrywa się silny wiatr. Niemniej jednak wyjście przed 6 rano uważam za zbyteczne. Nie piszę tego dlatego, że jest wtedy piekielnie zimno albo że Lonely Planet – najsłynniejszy przewodnik na świecie – również tego odradza. Piszę to, ponieważ zapytany przeze mnie Nepalczyk pracujący w High Camp, chyba nawet jego właściciel, na pytanie, dlaczego ludzie wychodzą tak wcześnie, bez namysłu odpowiedział: „bo są szaleni”!

Miejsce na nocleg w Muktinath

Po nocy spędzonej w Thorung Phedi albo tym bardziej w High Camp chyba każdy hotel w Muktinath będzie wydawał się cudowny. Większość spotkanych przeze mnie po drodze turystów zdecydowała zatrzymać się w hotelu Bob Marley. Cieszy się on bardzo dobrą sławą dzięki przyjaznej atmosferze i smacznemu jedzeniu. Jednakże nie należy do najtańszych opcji. Jeśli jednak szukacie hotelu, by wieczorem przy piwie (tak, w końcu nie trzeba już martwić się o aklimatyzację!), mile spędzić czas w towarzystwie szczęśliwych „bo jesteśmy już po drugiej stronie” trekkersów, jest to jak najbardziej do tego odpowiednie miejsce. 

Ja zdecydowałam się na ulokowany tuż obok Boba Marleya, mniej popularny, lecz chyba mający bardziej odpowiednią nazwę, biorąc pod uwagę fakt, iż Muktinath jest słynnym celem pielgrzymek, hotel Buddha. 🙂 Tak na marginesie, kto by pomyślał, że Bob Marley i Buddha „skończą” kiedyś tak blisko siebie? 😉 Gorący prysznic, wygodny pokój, i chyba najlepsze pierożki momo na trasie. Cóż więcej chcieć można od życia?

Bob Marley Hotel w Muktinath
Popularny Bob Marley Hotel w Muktinath.

DZIEŃ 12. Relaks w Muktinath

Zmęczenie i ciągła troska o pomyślną pogodę, jak i o to, czy mój organizm podoła zadaniu, dały o sobie w końcu znać. Sprawiły, że zdecydowanie zasłużyłam na odpoczynek. Okolice Muktinath mają wiele do zaoferowania, jeśli więc macie wystarczająco dużo czasu, warto tu zostać na dodatkowy dzień. Leniwy poranek i pyszna kawa wypita na słonecznym tarasie szybko zregenerowały moje „baterie”. Nadszedł czas, aby zwiedzać piękną okolicę. 

Relaks w Muktinath
Bardzo wyczekiwany relaks w Muktinath.
A po nieśpiesznym śniadaniu na słońcu... czas na zakupy! Piękny koc z wełny jaka przyda się na zimowe wieczory w Tokio.

Świątynny kompleks w Muktinath to słynny cel pielgrzymek zarówno dla hinduistów, jak i buddystów. Ogromny posąg Buddy wybudowany na terenie kompleksu robi naprawdę wrażenie. Po odwiedzeniu świątyń postanowiłam nic nie planować i po prostu ruszyć przed siebie. Okazało się to bardzo dobrym pomysłem. Tuż przed zachodem słońca dotarłam do niezwykłego punktu widokowego na drodze do Jharkot. Spektakl niezwykłych kolorów dopiero się zaczął, a na widowni byłam tylko ja…

Zachód słońca nad Jharkot.
Staw w Muktinath
Piękne jezioro, na które natknęłam się podczas wędrówki po Muktinath.
Typowy parking w Muktinath.

Praktyczna wskazówka

Muktinath to tak właściwie nazwa kompleksu świątynnego. Wioska, w której znajdują się wszystkie hotele, nazywa się  Ranipauwa. Wśród turystów błędnie się jednak utarło, że jest to Muktinath.

Muktinath jest naprawdę piękny!
Muktinath jest naprawdę piękny!
A Budda w Muktinath jest niezwykły. Czy to moje ulubione miejsce podczas trekkingu? Może. 🙂

Druga noc w Muktinath

Powrót na nocleg i pyszne pierożki momo do hotelu Buddha. Druga noc w tym samym miejscu. Niepowtarzalna wygoda – nie muszę rozpakowywać plecaka!

DZIEŃ 13. Muktinath > Kagbeni 2850 m (13 km)

Krajobraz staje się bardziej surowy, suchy, wręcz pustynny. Otaczająca przestrzeń daje niezwykłe poczucie wolności. Widoki są jak nie z tej bajki, a przynajmniej zupełnie inne od tych, do których przywykłam po drugiej stronie przełęczy Thorong La. Dzięki ośnieżonym szczytom w oddali nie zapominam jednak, że nadal jestem w Nepalu.

Po co najmniej tygodniu spędzonym w krainie śniegu i lodu widok otoczonej zielenią wioski Kagbeni wydaje się nierealny! Wejście do niej to trochę jak podróż do przeszłości. Brukowane wąskie uliczki, domy zbudowane z gliny, XV-wieczny klasztor, kobiety piorące ubrania, młodzi mnisi bawiący się wokół, starszyzna siedząca z młynkami modlitewnymi, życie tętniące na ulicy, tworzy niezwykłą atmosferę. Zupełnie jak w średniowieczu.

Kagbeni
Wioska Kagbeni.
Uliczka w Kagbeni
I ciekawe życie uliczne.

Praktyczna wskazówka

Jeśli zdecydujecie się iść wzdłuż głównej drogi, trasa z Muktinath do Kagbeni wynosi 10 km i prowadzi przez Jharkot. Nieco dłuższą, lecz bardziej interesującą opcją jest przejście przez jeszcze niedawno niedostępne dla typowych turystów wioski (Chongur, Jhong i Putak) znajdujące się w regionie Dolnego Mustangu. By kilka lat temu móc iść tym szlakiem, niezbędne było wykupienie kosztownego pozwolenia. Teraz szlak ten jest dostępny w ramach pozwoleń na trekking wokół Annapurny. Naprawdę więc warto!

Wioska Jhong w Dolnym Mustangu.
Wioska Jhong w Dolnym Mustangu.

Jeśli starczy wam po dotarciu do Kagbeni sił, polecam również spacer do Tiri (mniej niż godzina drogi). Jest to naprawdę niezwykła wioska. Stanowi on granicę z tajemniczym, uznawanym często za bardziej tybetański niż sam Tybet regionem Górnego Mustangu. Jest ostatnią osadą, do której dotrzecie bez kosztownego pozwolenia.

Tiri
Ostateczna granica z tajemniczym regionem Górnego Mustangu - okolice wioski Tiri.

Miejsce na nocleg w Kagbeni

Ceny w Kagbeni, chyba z powodu bliskości lotniska i trochę lepszego standardu, są nieco wyższe. Wybór mój padł na hotel Shangri La – pokój z łazienką i gorącym prysznicem w cenie 500 NPR ~4,5 USD/16  PLN.  Jego zaletą są dwie jadalnie. Pierwsza, umieszczona na piętrze, jest bardzo słoneczna. Druga zaś, przytulna i pięknie urządzona, znajduje się na parterze. Kolacja zjedzona w towarzystwie ponad 10 młodych ubranych w purpurowe szaty mnichów była chyba dla obu stron bardzo ciekawym doświadczeniem.

DZIEŃ 14. Kagbeni > Jomsom 2720 m (10 km)

Krótki i zdecydowanie najmniej ekscytujący dzień trekkingu. Pierwsze 3 kilometry trasy do Ekle Bhatti są całkiem przyjemne, ale reszta szlaku prowadzi dość często uczęszczaną przez jeepy i autobusy drogą. Wiele osób nie zatrzymuje się w Jomsom. Kontynuuje drogę do ładniejszej, oddalonej o kolejne 6 km Marphy. 

Ja jednak zdecydowałam się zostać w większym Jomsom, Miałam nadzieję, że po tygodniowym braku jakiejkolwiek łączności ze światem, uda mi się tu łatwiej połączyć z Internetem. Zawalenie się pod ciężarem śniegu jednego ze słupów energetycznych spowodowało poważne problemy z prądem. Jest to ewentualność, na którą psychicznie warto się przygotować. Przed wyprawą dobrze jest ostrzec waszych najbliższych, by w razie braku kontaktu z waszej strony nie zamartwiali się zbyt mocno, bo prawdopodobnie nie oznacza to nic złego.

Droga z Kagbeni do Jomsom
Droga z Kagbeni do Jomsom jest bardzo malownicza. Gdyby nie przejeżdżające jeepy i autobusy, dzisiejsza wędrówka mogłaby być bardzo przyjemna.

Praktyczna wskazówka

Przepływ wielkich mas powietrza między ośmiotysięcznikami – Annapurną i Dhaulagiri – sprawia, że w dolinie Kali Gandaki od około godziny 11 rano tworzą się bardzo silne wiatry. Zakurzona droga w połączeniu z silnym wiatrem jest doświadczeniem, którego lepiej jest uniknąć. Proponuję więc wyruszyć z Kagbeni wcześnie rano.

Miejsce na nocleg w Jomsom

Hotel Tilicho, który znajduje się tuż przy samym pasie startowym lotniska w Jomsom, jest chyba najczystszym hotelem na trasie trekkingu wokół Annapurny. Jego elegancki, starszy właściciel, bardzo mi zaimponował, zbierając papierki z podłogi i równo ustawiając krzesła. Cena za pokój to 1000 NPR (~ 9 USD/32 PLN). Uważam, że warto.

Hotel Tilicho w Jomsom
Z tarasu w hotelu Tilicho roztacza się widok na pas startowy lotniska w Jomsom.

DZIEŃ 15. Jomsom > Tukuche 2590 m (13 km)

Założeniem mojego planu było przejście całej legendarnej trasy trekkingu wokół Annapurny pieszo. Ale jak to czasem bywa, życie szybko zweryfikowało mój ambitny plan. Przyjechałam do Nepalu w marcu 2020, podczas początków pandemii koronawirusa. Sytuacja na świecie wymknęła się spod kontroli pod koniec miesiąca. Liczba zakażeń w Europie wzrosła dramatycznie. Granice Nepalu były już wtedy zamknięte, natomiast teraz wprowadzono również poważne ograniczenia wewnątrz kraju, między innymi zakaz jakiegokolwiek przemieszczania się. Na takie właśnie wiadomości natrafiłam się łącząc się z internetem. 

Wyruszając w stronę Tukuche, nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że spędzę w tej himalajskiej wiosce aż 2 następne tygodnie. Prawdę mówiąc, miałam nadzieję, że pomimo rządowych ograniczeń w przemieszczaniu się, zejście pieszo w dół nadal będzie możliwe. Przecież byłam w Nepalu, a tu zasady nie zawsze są przestrzegane. Tym razem jednak były. O tym niezwykłym przeżyciu mogłabym napisać oddzielny artykuł… Ale do rzeczy.

Najkrótsza trasa z Jomsom do Tukuche prowadzi jak zwykle wzdłuż wybudowanej drogi. Jeżeli jednak po przejściu przez słynną z uprawy jabłek, pięknie zachowaną wioskę Marphę, przedostaniecie się przez most na drugi brzeg Kali Gandaki, to jej kontynuacja możliwa będzie górską ścieżką. Trasa prowadzi przez Chhairo – osadę tybetańskich uchodźców. Po drodze proponuję odwiedzić Chimang, tradycyjną wioskę, z której rozpościera się niezwykły widok na jeden z ośmiotysięczników – Dhaulagiri (8167 m). Po przekroczeniu wiszącego mostu ostatnie pół godziny trasy prowadzi wzdłuż drogi.

Podobnie jak Marpha, Tukuche otoczone jest sadami jabłkowymi.

Praktyczna wskazówka

Pomimo że Tukuche jest mniej popularne od Marphy, stanowi ono bardzo ciekawą noclegową opcję. Nazwa „Tukuche” oznacza „rynek zbóż”, gdyż do końca lat 40. XX wieku było to główne miejsce wymiany tybetańskiej soli za zboża z nizinnego regionu Teraju. Chińska inwazja na Tybet uniemożliwiła dalszy handel solą i dlatego też Tukuche jest dziś jedynie reliktem dawnej przeszłości. Nadal znajdują się tu jednak niepowtarzalne jak na himalajską wioskę dwupiętrowe domy, należące niegdyś do najbogatszych kupców. Piękna zabudowa Tukuche charakteryzuje się przestronnymi dziedzińcami i robiącymi ogromne  wrażenie misternie rzeźbionymi drewnianymi balkonami.

Tradycyjne domy w Tukuche.
Tradycyjne domy w Tukuche są naprawdę piękne. Spędziłabym więcej czasu włócząc się po wiosce, gdybym tylko mogła. Lockdown w Tukuche to nie były żarty.

Miejsce na nocleg w Tukuche

W High Plains Inn & Dutch Bakery przytulne pokoje urządzone są w drewnie, a w jadalni jest prawdziwy kominek. Własny chleb wypiekany jest prawie codziennie, a domowa szarlotka smakuje fantastycznie. A ja przecież nawet nie lubię szarlotki! 😉 Patrick – właściciel hotelu – Holender, który od 20 lat żyje w Nepalu, jest bardzo sympatyczny i dzieli się chętnie swym ciekawym doświadczeniem. Pokój z własną łazienką i gorącym prysznicem kosztuje 500 rupii, ale są też tańsze opcje.

Mój pokój  w Tukuche.
Pokój w Tukuche, w którym mieszkałam przez 2 tygodnie.
Przyjaciele z Tukuche
Moi "współwięźniowie".

DZIEŃ 16. Tukuche > Ghansa 2000 m (20 km-30 km w zależności od wybranej drogi)

Pandemia koronawirusa i wprowadzone z jej powodu ograniczenia sprawiły, że po 2 tygodniach  spędzonych w zamknięciu w Tukuche, gdy tylko nadarzyła się okazja, udałam się jeepem do Pokhary. Niestety nie mogłam przemieszczać się pieszo, by kontynuować trekking wokół Annapurny. Dalszy pobyt w Tukuche nie był również najlepszym pomysłem, gdyż miejscowi mieszkańcy, mówiąc delikatnie, z powodu strachu przed koronawirusem nie byli zbyt zadowoleni z obecności turystów.

Hotel stał się więzieniem podczas mojego 2-tygodniowego pobytu w Tukuche. Często siedziałam na zewnątrz, obserwując przechodzące krowy.
Moją największą radością było jedzenie. O ile domowy makaron ze szpinakiem był pyszny, taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie.

To niestety oznacza, że nie mogę opisać dalszej części tego trekkingu wokół Annapurny, tak jakbym chciała. Mam nadzieję, że uda mi się dokończyć tę pieszą wędrówkę i na ten piękny szlak kiedyś powrócić. 

Podczas pobytu w Tukuche, w czasie pierwszych dni zamknięcia, gdy ograniczenia były łagodniejsze, miałam jednak okazję wybrać się na małą wycieczkę do Larjung, co stanowi pierwszy odcinek drogi do Ghansy. Najszybsza trasa prowadzi wzdłuż wybudowanej drogi. Nie jest to jednak dobre rozwiązanie, gdyż ruch na drodze może być spory, więc przyjemność z trekkingu w takim wypadku nikła. Wydaję mi się, że w przypadku niewystarczającej ilości czasu, lepiej niż maszerować zakurzoną drogą jest pojechać do Pokhary jeepem bądź autobusem. Jeśli jednak dysponujecie wystarczająco dużą ilością czasu, warto zdecydować się na szlak po drugiej stronie rzeki Kali Gandaki. Trasa jest cudowna, prowadzi przez sosnowy las i małe wioseczki, a na horyzoncie wspaniale się prezentuje ośnieżony szczyt „Białej Góry” –  Dhaulagiri. 

Ścieżka z Tukuche do Larjung
Ścieżka z Tukuche do Larjung po drugiej stronie Kali Gandaki jest duża przyjemniejsza niż droga.

Dalsza część drogi do Ghansy jest podobno również bardzo piękna, co oznacza, że obawy o to, czy trekking z Jomsom po wybudowaniu drogi ma sens, wydają się bezpodstawne. Wystarczy tylko tę drogę omijać!

DZIEŃ 17. Ghasa > Tatopani 1190 m (15 km)

Nazwa „Tatopani” w języku nepalskim oznacza nie bez powodu „gorącą wodę”. Miejscowość ta słynie z gorących źródeł, więc jeśli planujecie z nich skorzystać, na trekking wokół Annapurny spakujcie do plecaka oprócz górskiego ekwipunku również strój kąpielowy!

DZIEŃ 18. Tatopani > Ghorepani 2860 m (15 km)

W celu dotarcia do Ghorepani należy wspiąć się ponad 1700 metrów. Jeśli nie planujecie kontynuacji pieszej wędrówki w celu zdobycia bazy pod Annapurną lub choćby popularnego punktu widokowego Poon Hill, to może lepiej jest zrezygnować z tej wyczerpującej wspinaczki i pojechać do Pokhary, bo w Tatopani nie ma z tym żadnego problemu.

DZIEŃ 19. Ghorepani > Nayapul 1070 m (18 km lub 21 km z wycieczką do Poon Hill)

Jeśli zawędrujecie aż tak daleko, warto wybrać się na poranną wycieczkę do punktu widokowego Poon Hill na wysokości 3193 m, z którego rozpościera się przepiękna panorama Himalajów, by w promieniach wschodzącego słońca móc pożegnać wiernych towarzyszy trekkingu wokół Annapurny – Dhaulagiri, Annapurnę, Nilgiri i Tukuche Peak.

Punkt widokowy Poon Hill
Widok z punktu widokowego Poon Hill, moja mama i ja, rok 2017 - mój pierwszy trekking w Nepalu.

TREKKING DO BAZY POD ANNAPURNĄ (ABC trek)

Trekking wokół Annapurny można z łatwością, jeśli tylko nie zabraknie sił i czasu, połączyć z wyprawą do bazy pod Annapurną (z ang. Annapurna Base Camp trek, znany również jako ABC trek). W tym celu zamiast schodzić do Nayapul należy z Ghorepani wyruszyć w stronę Tadapani, by stamtąd kontynuować wędrówkę. By wykonać poniższy plan, potrzeba 5 dodatkowych dni.

  • DZIEŃ 19.  Ghorepani > Tadapani 2630 m (9 km)
  • DZIEŃ 20.  Tadapani > Sinuwa 2360 m (13 km)
  • DZIEŃ 21.  Sinuwa >Deurali 3230 m (14 km)
  • DZIEŃ 22.  Deurali > ABC 4130 m  (9 km)
  • DZIEŃ 23.  ABC > Bamboo 2310 m (15 km)
  • DZIEŃ 24.  Bamboo > Ghandruk 1940 m (14 km)

Tu przeczytasz wszystko o mojej wyprawie do bazy pod Annapurną: ANNAPURNA BASE CAMP TREK – OPIS TRASY I JAK ZAPLANOWAĆ SAMEMU?

Mam nadzieję, że spodobał Ci się ten artykuł, a co najważniejsze planowanie Twojej trekkingu wokół Annapurny będzie teraz nieco łatwiejsze. Jeśli masz jakieś pytania dotyczące organizacji wyprawy, daj mi znać. Jeśli natomiast już przeszedłeś tę trasę i masz inne od moich odczucia, podziel się nimi na dole w miejscu na komentarze. Na zakończenie tylko dodam, że chociaż warto być dobrze przygotowanym i poinformowanym, należy pamiętać, że po drodze może wydarzyć się naprawdę wiele. Możliwe, że twoje początkowe plany będą musiały ulec zmianie. Bądź przygotowany na wszystko. Tak naprawdę przecież ważny jest nie sam cel, a droga. Tam w wysokich górach, nieważne co się zdarzy, każdy dzień będzie niezapomniany. Trekking wokół Annapurny jest naprawdę niezapomnianą przygodą!

WIĘCEJ NA TEMAT TREKKINGU WOKÓŁ ANNAPURNY

Jeśli chcesz się natomiast dowiedzieć, kiedy i na ile najlepiej jest jechać, o kosztach i warunkach zakwaterowania, jak i jedzenia, wymaganych pozwoleniach i dostępności internetu na trasie przeczytaj “ANNAPURNA CIRCUIT – PORADNIK JAK  ZORGANIZOWAĆ TREKKING SAMEMU?”

Gdy dręczą Cię natomiast pytania co do stopnia trudności trasy i czy warto skorzystać z usług lokalnego przewodnika, jak również poznać bliżej zalety i wady słynnej trasy przeczytaj: SZLAK WOKÓŁ ANNAPURNY – JAKI JEST NAPRAWDĘ?”

A jeśli nadal nie wiesz na który trekking się zdecydować, zajrzyj na „EVEREST BASE CAMP czy ANNAPURNA CIRCUIT– KTÓRY TREKKING WYBRAĆ?

Dodaj komentarz