Główną atrakcję tej trasy stanowi fakt, że prowadzi ona do podnóża najbardziej spektakularnej góry w regionie Annapurny, czyli Machhapuchhare (6993 m), znanej również jako Fishtail. Na ukończenie trasy wystarczy 5 dni, więc jest to fantastyczna opcja dla osób, które chcą doświadczyć najwyższych gór świata, ale nie mają wystarczająco dużo czasu na klasyczne trasy, takie jak Wokół Annapurny czy Do Bazy Everestu, które wymagają więcej niż 10 dni. Mardi Himal trek można bardzo łatwo połączyć z innymi trasami w regionie, z trekkingiem do bazy pod Annapurną lub Poon Hill, co czyni go jeszcze ciekawszą alternatywą.
WAŻNE: 9 marca 2023 r. Rada Turystyki Nepalu (Nepal Tourism Board) ogłosiła, że obcokrajowcy, zarówno samotnie, jak i w grupie, nie będą już mogli wyruszyć na trekking w Nepalu bez przewodnika. Od 1 kwietnia wszystkim wędrowcom musi według nowego przepisu towarzyszyć licencjonowany przewodnik. Przeczytaj więcej: “TREKKING W NEPALU BEZ PRZEWODNIKA – NOWY ZAKAZ W PRAKTYCE“
Spis treści
MARDI HIMAL TREK: INFORMACJE PRAKTYCZNE
Punkt Startowy: Pokhara Lakeside lub Phedi / Kande / Naudanda / Ghandruk
Punkt Końcowy: Pokhara Lakeside
Pozwolenia trekkingowe: Wymagane są dwa pozwolenia: Annapurna Conservation Area Project (ACAP) i Trekkers Information Management System (TIMS). Oba można uzyskać w Kathmandu lub Pokharze w Centrum Informacji Turystycznej.
Minimalna wymagana liczba dni: 5
- Pokhara – Phedi – Australian Camp,
- Australian Camp – Forest Camp,
- Forest Camp – High Camp,
- High Camp – Base Camp – Low Camp,
- Low Camp – Sidhing – Pokhara.
Koszty wyprawy do Mardi Himal: Ogólny koszt trekkingu jest dość podobny do wydatków na trasie wokół Annapurny:
- Wymagane zezwolenia: karta ACAP i TIMS – 5000 NPR (~ 42 USD);
- Dzienne zakwaterowanie i wyżywienie: 2000 NPR (~ 17 USD).
Najlepszy czas na wędrówkę: Podobnie jak w całym regionie Annapurny, koniec marca-początek maja, jak również październik-listopad, to najlepsze miesiące ze względu na najbardziej korzystne warunki pogodowe.
Czas mojej wyprawy: Trasę do bazy pod Mardi Himal przeszłam w październiku 2020 roku podczas pandemii koronawirusa, kiedy to utknęłam w Nepalu na prawie 8 miesięcy i nie mogłam wrócić do domy. Moje trekkingowe doświadczenie było na pewno trochę inne niż gdybym przeszła tę trasę nie podczas pandemii szalejącej na świecie, ale z drugiej strony wiem, że to, co najważniejsze, pozostało takie samo. Zarówno na piękno Himalajów, jak i na życzliwość mieszkańców nie wpłynął koronawirus, który opanował świat. Była to dla mnie wyjątkowa wyprawa także dlatego, że nie byłam sama jak zazwyczaj w Himalajach. Dołączyło do mnie dwóch znajomych, Mallo i Andi, których poznałam podczas mojego 7-miesięcznego pobytu w pięknej Pokharze.
Dzień 1. Pokhara Lakeside (800 m) > Sarangkot (1600 m) 3 godz./9 km
Najfajniejsze w Mardi Himal treku jest to, że można wyruszyć bezpośrednio z Pokhary. Nigdzie nie trzeba dojeżdżać autobusem czy jeepem. Wystarczy spakować plecak, założyć buty i wyruszyć z hotelu przed siebie. Nie jest to kapitalne? Trochę jak za dawnych czasów, kiedy nie było dróg i samochodów i aby gdzieś dotrzeć, trzeba było iść pieszo. Oczywiście jeśli nie macie dużo czasu, możecie podjechać autobusem (1 h) lub taksówką (30 min) do Phedi, Kande lub Naudanda, co skróci Waszą wędrówkę o 1 – 1,5 dnia. Ja miałam jednak mnóstwo czasu. Czas to właściwie jedyne, czego mi nie brakowało podczas lockdownu w Nepalu. Tak więc po prostu pomaszerowałam w górę.
Trasa do Sarangkot to zdecydowanie najciekawszy krótki trek w Pokharze. Dokładny opis trasy znajdziecie we wpisie “Co robić w Pokharze? 8 głównych atrakcji.” [ już niedługo]
Gdzie zatrzymać się na noc w Sarangkot?
W Sarangkot jest mnóstwo hoteli. Ja za każdym razem jak tu byłam, a zdarzyło mi się 3 razy, zawsze próbowałem nowego miejsca. Hill Top Restaurant & Guesthouse jest prawdopodobnie moim ulubionym. Bez względu na to, gdzie się jednak zatrzymasz, słynny punkt widokowy, z którego przy dobrej pogodzie o świcie rozciąga się przepiękna himalajska panorama, będzie zawsze niedaleko.
Dzień 2. Sarangkot ( 600 m) > Australian Camp (2100 m) 7 godz./16,5 km
To był długi dzień. Od Sarangkot do Naudandy trzeba maszerować wzdłuż drogi. Nie jest to, na szczęście, zbyt uczęszczana droga. Widoki na dolinę Pokhary, jak i ryżowe tarasy, są wspaniałe. Jest to również dobra okazja do obserwowania nieśpiesznie płynącego wiejskiego życia. Ogólnie więc jest to bardzo przyjemny spacer.
Z Naudandy udaliśmy się szlakiem, oznaczonym na Maps.Me jako „droga do Dhady”, w dół, by dotrzeć do spektakularnego wiszącego mostu i znaleźć się w otoczeniu pięknych tarasów ryżowych. Nad naszymi głowami latały jastrzębie. Jak dobrze było być z powrotem w górach po pół roku siedzenia i “nic nierobienia” w Pokharze! Dość stromy kamienisty szlak prowadził do Dhampus, gdzie mogliśmy przenocować, ale zdecydowaliśmy się udać dalej do Australian Camp, bo stamtąd widoki podobno miały być lepsze.
Początek dnia był przyjemny, później zaczął się koszmar!
Pomimo że trasa z Dhampus do Australian Camp zajmuje tylko 45 minut, było to bardzo traumatyczne doświadczenie. Zaczęło padać, co normalnie nie stanowiłoby problemu, ponieważ mam zawsze w plecaku płaszcz przeciwdeszczowy i stuptuty, ale deszcz pod koniec pory monsunowej w tej części treku oznaczał coś gorszego – atak pijawek.
Obserwowałam pijawki, wspinające się po moich butach, ale za każdym razem, gdy zatrzymywałam się, by móc je strzepać za pomocą trekkingowych kijków, natychmiast więcej pijawek wspinało się z mokrej ziemi. To była bitwa, której nie mogłam wygrać. Najlepsze rozwiązanie stanowiło jak najszybsze dotarcie do hotelu, zdjęcie butów i opatrzenie krwawych ran.
Jak przetrwać atak pijawek?
Patrząc z perspektywy, nie była to najprzyjemniejsza część podróży, niemniej jednak zdecydowanie pouczające doświadczenie. Teraz wiem, co należy zrobić, jeśli pijawki chcą cię zjeść żywcem. Wiem też, że to jakoś przeżyję. Żarty na bok, zarówno wysokie buty trekkingowe, jak i stuptuty bardzo mi w tym pomogły. Spryskanie butów płynem na insekty jest również dobrym pomysłem.
Gdzie przenocować w Australian Camp?
Istnieje wiele opcji noclegowych w Australian Camp, a wszystkie położone są na szczycie wzgórza, skąd rozpościerają się wspaniałe widoki na pasmo Annapurny. Angel’s Guesthouse składa się z prostych i trochę bardziej luksusowych, oczywiście na himalajskie warunki, domków oraz restauracji z dużą i wygodną przestrzenną jadalnią. Gorąco polecam!
Dzień 3. Austrian Camp (2100 m) > Forest Camp (2465 m) 6 godz./14,5 km
Australian Camp to popularna baza noclegowa podczas trekkingu Mardi Himal. Może ona być jednak celem samym w sobie na krótki 2-3-dniowy trek z Pokhary, gdyż przepiękny widok o wschodzie słońca na pasmo Annapurny i niezwykły szczyt Machhapuchhare jest oszałamiający!
Wschód słońca: Sarangkot vs. Australian Camp
Muszę przyznać, że jest widok o wschodzie słońca jest o wiele bardziej spektakularny niż ten z Sarangkot. Dzieje się tak dlatego, gdyż z Australian Camp do ośnieżonych szczytów jest znacznie bliżej. Ogromnie się cieszyłam, że mogłam być świadkiem niesamowitego spektaklu o wschodzie słońca, gdyż już o 9 rano góry schowały się za chmurami. Zatrzymanie się w Australian Camp nie jest może najszybszym sposobem na dotarcie do bazy pod Mardi Himal, ale myślę, że naprawdę warto.
Stamtąd już ścieżka prowadzi w dół do uroczej wioski Pothana (1890 m), z której, jeśli nie jest pochmurno, można podziwiać majestatyczny szczyt Machhapuchhare. Z Pothana szlak wspina się do Pitam Deurali (2142 m), gdzie postanowiliśmy się zatrzymać na herbatę masala i szybki rzut oka na ośnieżony szczyt Annapurna South.
Gorąca herbata smakowała jeszcze lepiej niż zwykle. Działo się to z bardzo prozaicznego powodu – mogłam ją wypić, bo została mi podana przez miejscowych Nepalczyków, których cieszył, a nie straszył, widok napotkanych turystów. To była wielka ulga. Naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać. Moje ostatnie wspomnienia z treku Wokół Annapurny na poczatku pandemii i lockdownu w Nepalu nie były dość miłe z powodu wrogości miejscowej ludności. Najwyraźniej po 6 miesiącach strach przed wirusem nie był już tak silny… Pozostała część szlaku do Forest Camp biegła przez gęsty las. Panoramiczne widoki się skończyły, ale las sam w sobie był bardzo piękny.
Gdzie zatrzymać się w Forest Camp?
Życzliwość właściciela hotelu sięgała zenitu. W Rhythm Hotel czułam się jak w domu. Czuć było, że człowiek ten lubi to, co robi i cieszy go widok szczęśliwych turystów. Nie jest to dla niego jedynie sposób na zarabianie pieniędzy, a również duża przyjemność. Widoki z Forest Camp nie są najlepsze, bo jest to… obóz położony w lesie.
Dzień 4. Forest Camp (2465 m) > High Camp (3550 m) 7 godz./11 m
Ścieżka przez gęsty las prowadzi w górę przez większość dnia. Mardi Himal to stosunkowo nowa trasa trekkingowa, czego można doświadczyć na własne oczy, po drodze mijając wiele nowo powstających hoteli jeszcze w budowie. Trekking został oficjalnie otwarty dopiero w 2012 roku. Wcześniej była to trasa popularna jedynie wśród miłośników biwakowania.
Pokonanie 1100 metrów wysokości to całkiem sporo i może być uznane przez niektórych, ze względu na ryzyko choroby wysokościowej, za zbyt wiele. Wiele osób czuje się jednak na tej wysokości nadal dobrze, ponieważ w większości przypadków pierwsze objawy choroby wysokościowej, jeśli w ogóle występują, to pojawiają się dopiero powyżej 3500 m. Jeśli jednak poczujecie się gorzej lub nawet tylko niekomfortowo na myśl o tak dużej zmianie wysokości, podzielcie ten odcinek trasy na dwie części i zatrzymajcie się na noc w Low Camp na wysokości 3050 m.
Gdzie spać w High Camp?
Fishtail Guesthouse – gorąco polecam! Sympatyczni właściciele, czyste pokoje, ciepła i przestronna jadalnia oraz pyszne jedzenie. Czego jeszcze potrzeba od życia na tej wysokości? Gorącego prysznica? Proszę bardzo.
Dzień 5. High Camp (3550 m) > Mardi Himal Base Camp (~ 4300 m) > powrót do High Camp 7 godz./15 km
Niektórzy decydują się wyruszyć z Mardi Himal Base Camp jeszcze przed świtem, aby móc podziwiać wschód słońca z jednego z punktów widokowych na trasie. Ja jednak nie przepadam za nocną wędrówką, więc wyruszyliśmy około 7 rano. Pogoda była niesamowita. Niebo bezchmurne. Początkowa część trasy okazuje się najbardziej wymagająca, później jest dużo łatwiej. Dotarcie do pierwszego punktu widokowego na 3960 m (Lower Viewpoint) zajęło nam około 1,5-2 h. Widoki na Machhapuchhare (6997 m), Annapurna South (7219 m) i Patal Hiunchuli (6441 m) były fantastyczne. Ciesząc się zarówno słońcem, jak i zapierającymi dech widokami zjedliśmy smaczne śniadanie. To właśnie takie chwile sprawiają, że w górach czuję, że żyję.
Prawdę mówiąc, jeśli z jakichś powodów nie jesteście w stanie wspinać się dalej, nawet tylko Lower Viewpoint jest wystarczająco dobrym powodem, by wybrać się w te strony. Niemniej jednak droga do następnego punktu widokowego na wysokości 4155 m (Upper Viewpoint) jest dużo łatwiejsza. Widoki przez cały czas wędrówki niesamowite. Z każdym krokiem zbliżałam się coraz bardziej do niezwykłego masywu Machhapuchhre, którego wierzchołek towarzyszył mi podczas całej trasy. Odsłonięte zbocza Annapurny South znajdowały się po lewej stronie, a po prawej przykryta chmurami Dolina Pokhary.
Dwie bazy pod Mardi Himal i trochę zamieszania
Większość źródeł twierdzi, że podczas trekkingu osiągnięcie wysokości 4500 m jest możliwe, ale nie jest to chyba do końca prawda. Cel wyprawy – Mardi Himal Base Camp – znajduje się niedaleko drugiego punktu widokowego na wysokości około 4300 m. Lower Base Camp stanowi właściwie koniec oficjalnej trasy trekkingowej. Zaprzyjaźniony lokalny przewodnik wyjaśnił mi, że baza pod Mardi Himal na wysokości 4500 m odwiedzana jest jedynie przez niewielki procent wszystkich turystów. Nawiasem mówiąc, on sam nigdy tam nie był, a jest właścicielem jednego z hoteli w High Camp, w którym mieszka przez cały rok…
Powód, dla którego większość wędrowców tam się nie wybiera, sprawdziliśmy na własnej skórze. Myśląc, że baza na wysokości 4500 m to ostateczny cel wyprawy, podjęliśmy próbę wspinaczki z Lower Base Camp. Początkowo ścieżka była całkiem dobrze widoczna, ale w pewnym momencie po prostu zniknęła. Próbowaliśmy kierować się wskazówkami z aplikacji Maps Me, po czym znaleźliśmy się na bardzo stromym zboczu, bardziej stosownym raczej dla jaków niż dla nas. W międzyczasie nad naszymi głowami zaczęły gromadzić się groźnie wyglądające chmury, których w górach nie wolno lekceważyć. Zrobiło się bardzo mglisto. Niestety, nadszedł czas, by zawrócić. To niewiarygodne, jak szybko pogoda w górach może się zmieniać. W drodze powrotnej nie widzieliśmy nic, gdyż mgła była bardzo gęsta. To była dobra decyzja, by zawrócić.
To która więc baza jest ostatecznym końcem trasy do Mardi Himal?
Już w domu, znalazłam w Internecie kilka historii o zdobyciu bazy na wysokości 4500 m. Nie zrozumcie więc mnie źle, jest to na pewno wykonalne. Może trasa, którą szliśmy, nie była właściwa. Z drugiej strony jednak aplikacja Maps.Me podczas wszystkich innych wypraw nigdy mnie nie zawiodła. Moją dezorientację spotęgowały również słowa lokalnego przewodnika. Nie ma innego wyjścia, będę musiała wrócić na szlak do bazy pod Mardi Himal i jeszcze raz sprawdzić trasę. Każda wymówka, by wrócić w góry, jest dobra, prawda? 🙂
Gdzie przespać się w High Camp?
Drugi nocleg w Fishtail Guesthouse, bo po co zmieniać to, co dobre? 🙂
Dzień 6. High Camp (3550 m) / Low Camp (3050 m) > Sidhing (1885 m) > powrót jeepem do Pokhary
Jeśli poprzedniego dnia wyruszycie do bazy wystarczająco wcześnie, to na nocleg możecie wrócić do Low Camp. Szóstego dnia wędrówki piękny szlak przez urocze wioski i tarasy ryżowe doprowadzi Was do Siding (1885 m), a stamtąd już tego samego dnia można dojechać jeepem do Pokhary. Taki scenariusz zakładałby ukończenie trekkingu w 6 dni. A jeśli pierwszego dnia zdecydujecie się udać bezpośrednio do Phedi, zamiast iść pieszo do Sarangkot, liczba wymaganych dni do ukończenia trekkingu zmniejszy się do 5. Ale hej, góry są ostatnim miejscem na Ziemi, w którym należy się śpieszyć. Pamiętajcie o tym!
LOT PARALOTNIĄ Z MARDI HIMAL Z WYSOKOŚCI 4000M
Czasami wystarczy być we właściwym miejscu, we właściwym czasie, z odpowiednią osobą, a wtedy dzieje się magia. Życie stwarza nam możliwości, które wykorzystamy albo nie. Jeśli mamy wystarczająco dużo odwagi, to zazwyczaj uda nam się doświadczyć czegoś niesamowitego. A jeśli nie, to nie dowiemy się nigdy, co nam umknęło. Tak czy inaczej, życie potoczy się dalej. Dla mnie sposób, w jaki Mardi Himal trek się zakończył, to jedna z tych niezapomnianych chwil, dla których warto żyć. Pod koniec dnia pamiętasz tylko chwile. Przykro mi jedynie, że nie mogę teraz opisać, opierając się na własnym doświadczeniu, powrotnej wędrówki do Pokhary. Mam nadzieję jednak, że mi wybaczycie. Zaraz wszystko wyjaśnię…
Pierwszego dnia treku tuż przed wyjściem z hotelu jeszcze w Pokharze jeden z moich znajomych, Peter – pilot paralotni – mieszkający w tym samym hotelu co ja, zapytał mnie, czy któregoś dnia nie chciałabym polecieć z Sarangkot na paralotni z jednym z jego nepalskich przyjaciół, którzy, będąc komercyjnymi pilotami, oferują z powodu zamknięcia kraju dla zagranicznych turystów bardzo niskie stawki. – Wybieram się teraz do Mardi Himal – odpowiedziałam – wrócę za tydzień. Porozmawiajmy o tym później. Peter pośpiesznie wrócił do swojego pokoju tylko po to, by z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy pojawić się w moich drzwiach za 10 minut ponownie i zapytać:
A co powiesz na lot paralotnią z Mardi Himal?
To było zupełnie inne pytanie. To okazja, której nie możesz odmówić, zwłaszcza jeśli właśnie wytatuowałeś sobie na nadgarstku „Żyj życiem”.
Podczas trasy do Sarangkot, która zajęła mi około 3 godzin, miałam w głowie tylko jedno – lot na paralotni z ponad 4000 metrów… Byłam strasznie podekscytowana! Czy powinnam się jednak zgodzić? To nie jest tak nawet legalne. Nie znam pilota. Czy jest to bezpieczne? Czy Peter da radę zorganizować wszystko w tak krótkim czasie? Od natłoku myśli kręciło mi się w głowie. Pomimo tych wszystkich wątpliwości wiedziałam od początku, że się zgodzę. Miałam tylko nadzieję, że uda się zorganizować wszystko na czas, a moi trekkingowi kompani też się zgodzą. Nikt mnie nie zawiódł. Początkowy plan zakładał lot do Pokhary szóstego dnia. Jednakże pobudka o 4 rano po wyczerpującym dniu wędrówki nie wydawała się dobrym pomysłem. Postanowiliśmy więc jeden dzień odpocząć, jak również nacieszyć się piękną górską scenerią. Na myśl o locie chcieliśmy czuć się podekscytowani, a nie przerażeni, będąc fizycznie wyczerpani.
Na paralotni z 4000 metrów
Następnego dnia wyruszyliśmy wcześnie przy świetle księżyca. W celu zapewnienia bezpieczeństwa w czasie lotu na paralotni z wysokości 4000 m najlepiej jest wystartować około 7 rano, gdyż w późniejszych godzinach wiatr staje się niebezpiecznie silny. Do punktu widokowego dotarliśmy około 6 rano. Mniej więcej godzinę później paralotnie, piloci i my byliśmy gotowi do lotu
Nigdy wcześniej nie leciałam. To był mój pierwszy raz. Bałam się, że kiedy przyjdzie do startu, będę śmiertelnie przerażona, tak jak to było, gdy skakałam na bungee. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Byłam bardzo zrelaksowana. Ufałam mojemu pilotowi całkowicie, start był bezproblemowy, a sam lot niezwykle komfortowy. Było mi tak wygodnie, że w pewnym momencie brakowało mi tylko zimnego piwka w dłoni. Lot do Dhampus zajął około godziny. Nie daliśmy rady dotrzeć do Pokhary, ponieważ warunki pogodowe nie były na tyle dobre, aby móc przelecieć bezpiecznie ponad ostatnim pasmem górskim. Ale i tak było pięknie. Wspominając lot, wydaje mi się, że to był sen.
Mardi Himal trek stanowi niezwykłe przeżycie. Pozwala na dotarcie do serca najwyższych gór świata w bardzo krótkim czasie. Widoki zapierają dech w piersiach. Krajobraz jest zróżnicowany – od nepalskich wiosek, tarasów ryżowych, gęstych lasów i panoramicznych widoków na ośnieżone szczyty Himalajów. 5-dniowa trasa do Mardi Himal to naprawdę idealne rozwiązanie dla osób, które mają ograniczony czas w Nepalu.